I znów jest Matta więcej w moim życiu :).
Choć na pytanie – czy może Go być jeszcze więcej niż było dotąd? – pozostaje mi tylko się uśmiechnąć. Może.
A to dlatego, że w ostatnią środę Matt miał kolejną audycję w Hay House Radio – lecz o tym za moment.
Poza tym pojawił się na YT nowy, no oczywiście, że genialny, wykład pt. „Co zrobiłaby miłość?” Ha! No właśnie, co by zrobiła? Dam Ci, Świecie, choć smaczek.
Nie mogąc się oprzeć – fakt, Jemu nigdy nie mogę się oprzeć ;) – postanowiłam pojechać z Nim do Portland w Oregonie ( tak, w USA ) na trzydniowe odosobnienie. Transformed by Love. Przemienieni przez miłość.
Jak wrócę, zintegruję, dam znać. :)
Jak wrócę, zintegruję, dam znać. :)
A przede wszystkim i to jest najważniejsze – mozolnie pracuję nad tłumaczeniem najnowszej książki Matta.
Ta praca jest wyjątkowo wymagająca, ponieważ to, naprawdę, książka, która została Mu podyktowana. Widać to po języku, którym jest napisana, czuć w energii, kiedy obcuje się z jej tekstem.
Ta praca jest wyjątkowo wymagająca, ponieważ to, naprawdę, książka, która została Mu podyktowana. Widać to po języku, którym jest napisana, czuć w energii, kiedy obcuje się z jej tekstem.
No i jeśli się nie jest automatycznym programem do tłumaczenia, tylko żywą istotą, jak ja :), to powiem Ci, Świecie…książka spełnia swoje zadanie. Jakie? W jaki sposób?
No cóż, niech to pozostanie na razie moją, Matta i tej książki, tajemnicą.
Jednak każdego, kto chce być wewnętrznie wolny, komu zależy na sobie, bardzo zachęcam do zapoznania się z tą książką. Ma się ukazać w drugiej połowie tego roku. Przypomnę.
No cóż, niech to pozostanie na razie moją, Matta i tej książki, tajemnicą.
Jednak każdego, kto chce być wewnętrznie wolny, komu zależy na sobie, bardzo zachęcam do zapoznania się z tą książką. Ma się ukazać w drugiej połowie tego roku. Przypomnę.
Audycje. Och, muszę o tym napisać, choć parę słów. Zjawisko, o którym będzie mowa, trwa dla mnie odkąd pojawiły się Mattowe audycje. Ostatnio jednak bardzo się nasiliło.
No i żeby się zbyt nie rozpisywać; parę tygodni temu, ktoś bliski zrobił coś, co sprawiło mi duży ból. Nie ma znaczenia czy ta osoba zrobiła to świadomie czy nie, z głupoty czy z potrzeby spreparowania „niewinnej” intrygi, w sobie tylko znanym celu. Dziś to już nieważne, stało się. Jednak bardzo przeżyłam całe zdarzenie. Doświadczałam intensywnych, trudnych emocji. Dużo płakałam.
Dobrze wiem, że cała ta sytuacja została celowo skonstruowana, bo byłam gotowa na kolejną porcję uzdrowienia. Wtedy też to wiedziałam, choć taka wiedza wcale nie umniejsza bólu, smutku czy rozczarowania, które się czuje. Po prostu trzeba przez to przejść.
No i żeby się zbyt nie rozpisywać; parę tygodni temu, ktoś bliski zrobił coś, co sprawiło mi duży ból. Nie ma znaczenia czy ta osoba zrobiła to świadomie czy nie, z głupoty czy z potrzeby spreparowania „niewinnej” intrygi, w sobie tylko znanym celu. Dziś to już nieważne, stało się. Jednak bardzo przeżyłam całe zdarzenie. Doświadczałam intensywnych, trudnych emocji. Dużo płakałam.
Dobrze wiem, że cała ta sytuacja została celowo skonstruowana, bo byłam gotowa na kolejną porcję uzdrowienia. Wtedy też to wiedziałam, choć taka wiedza wcale nie umniejsza bólu, smutku czy rozczarowania, które się czuje. Po prostu trzeba przez to przejść.
Jednak Życie kocha nas nad życie :) i zawsze podaje nam pomocną dłoń. W postaci przyjaciół, którzy rozumieją nas bez słów i po prostu są. Dziękuję Wam, moje kochane.
Nie potrzebuję, żebyś oświetlał mój świat. Po prostu posiedź ze mną w ciemności. |
Oraz w postaci cudownych synchroniczności – w moim przypadku były to... AUDYCJE! Jak wspomniałam, cała sytuacja wydarzyła się już jakiś czas temu i trwała kilka tygodni. W każdy czwartek, gdy odsłuchiwałam środowe radiowe spotkanie Matta ze słuchaczami, temat i to, co mówił BYŁO DOKŁADNIE TYM, CZEGO NAJBARDZIEJ POTRZEBOWAŁAM.
Ja po prostu nie mogłam uwierzyć! To tak, jakby Matt Kahn miał jakiś czarodziejski podgląd do mojego życia, śledził wydarzenia, moje stany emocjonalne, wewnętrzne rozterki i mówił specjalnie do mnie. Za każdym razem, gdy już, już, opadałam z sił, zjawiał się jak św. Mikołaj i dawał mi w prezencie ogromną porcję świadomości i miłości, odpowiedzi i klarowności.
Na koniec każdej audycji Matt odbiera kilka telefonów. Nie muszę Ci, Świecie, mówić, że za każdym razem to było tak, jakby ktoś pytał w moim imieniu o coś, co w danym momencie było dla mnie istotne. Słowo! :)
Na koniec każdej audycji Matt odbiera kilka telefonów. Nie muszę Ci, Świecie, mówić, że za każdym razem to było tak, jakby ktoś pytał w moim imieniu o coś, co w danym momencie było dla mnie istotne. Słowo! :)
No i tak to jest z tym Mattem. I z Życiem.
Ale, żeby oddać mu sprawiedliwość, trwa obecnie bardzo intensywny czas budzenia, którego fala zagarnia wiele osób i w komentarzach jakie zdarza mi się czytać na Mattowym FB (fejsbuku), ludzie piszą podobnie jak ja teraz. Że to, o czym aktualnie Matt mówi odbierane jest tak jakby swoje słowa kierował do danej osoby i trafiał idealnie w jej potrzeby. Brawo Matt! To tylko kolejny dowód na to, że ten facet naprawdę ma dar i misję, którą wypełnia w 100%.
Smaczek z najnowszego wykładu Matta będzie w następnym poście, może nawet jutro.
Tymczasem, czas na mnie. Chcę tylko jeszcze powiedzieć, Świecie, że warto było przejść przez tę ciemną dolinę. Bo kiedy wyszłam na słońce, zobaczyłam nowy krajobraz. Ładnie tu, gdzie jestem. Spotkałam serce lekkie, duszę uśmiechniętą i porcję nowej dojrzałości. Do twarzy mi w niej.
True surrender is accepting what your nervous system can handle despite how much more you desire. As your nervous system relaxes, the everything you wish to receive is given permission to enter your reality. This is the heart of co-creation.
Prawdziwe poddanie to akceptacja tego, z czym twój system nerwowy może sobie poradzić, pomimo, że pragniesz o wiele więcej. Gdy twój układ nerwowy się odpręża, wszystko co chcesz otrzymać dostaje pozwolenie, aby pojawić się w twojej rzeczywistości. Oto istota współ-tworzenia.
- Matt Kahn-
Moni, jesteś zakochana w Matcie. Słucham obiektu Twojej fascynacji i .... nic nie czuję. Może nie jestem gotowa na nauczyciela? Na kocham zawsze i wszędzie. Niezawistnie zazdroszczę Ci pasji, dla mnie Świat to fizyka, Życie to energia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam czule.
Jestem zakochana w tym jak, z jego pomocą, nauczyłam się kochać siebie. Raczej nie traktuj go jak nauczyciela, tylko kumpla, który inaczej patrzy na świat. To, że on pomógł i nadal mi pomaga nie znaczy, że po pierwsze, Ty potrzebujesz jakiejkolwiek pomocy, a po drugie, że od niego, jeśli już. Mnie fascynuje to jak inaczej widzę świat przez Mattowe okno :).A poza tym, dlaczego nie kochać zawsze i wszędzie? Nawet jeśli NIE KOCHAM, to sam fakt szczerego przyznania tego już sam w sobie jest aktem miłości do tej części, która ma w dupie i nie chce kochać. :))). Och, spotkajmy się po Świętach i pomówmy o tym i o tamtym. Buziaki!
OdpowiedzUsuńZ radością się spotkam ale dopiero w maju bo jadę po świętach na spotkanie rodzinne z okazji bierzmowania wnuka.
OdpowiedzUsuń