poniedziałek, 18 lutego 2019

Prolog

Cała ta historia zaczęła się w połowie 2016. 

Był to w moim życiu rok przełomowy obfitujący w intensywne, trudne i bardzo trudne emocjonalnie wydarzenia. 

Prawie codziennie, od wielu miesięcy, cierpiałam na coraz silniejszy ból głowy i coraz większe zaburzenia widzenia. Byłam tym bardzo zmęczona i przerażona. 

Rozpadały się dwie z najważniejszych wówczas dla mnie relacji przyjacielskich. Z mężczyzną i z kobietą. Zabrakło miłości, zabrakło szacunku, zabrakło lojalności i odwagi, zabrakło zrozumienia i empatii. Moja dusza łkała z bólu odrzucenia i niezrozumienia, moje serce obracało się w proch. 

Jakby tego było mało, okoliczności życia sprawiły, że dowiedziałam się o istnieniu mojej teczki w IPN. Oraz o jej zawartości. To nic, że zdrada, która została ujawniona, miała miejsce ponad 30 lat temu. Świadomość, że zdradził cię ktoś bliski, nawet po tylu latach, jest niewyobrażalnie przykra i bolesna. Pamiętam siebie z tamtego czasu, młodziutką kobietę u progu życia, ufną, otwartą, naiwną, z głową pełną ideałów… zbyt naiwną.

Dziś wiem, że to wszystko MUSIAŁO tak właśnie się potoczyć, dla mojego dobra i dla przebudzenia.  Dla uwolnienia i prawdziwej miłości, której całe życie szukałam, a która była tak blisko, że nawet nie obok.

Wtedy jednak byłam najbardziej niechcianym, samotnym kłębkiem bólu i strachu. Tak właśnie się czułam. 

I w jednej z najciemniejszych godzin tamtych dni spotkałam JEGO. Faceta od „kocham cię”.  

Byłam wtedy poza domem, poza Polską, poza dostępem do Internetu. Miałam jedynie możliwość zapoznania się z fragmentami książki, która jakiś czas później została wydana po polsku. 

Pamiętam jak w drodze powrotnej, kiedy emocje tłumiły oddech i zdolność racjonalnego myślenia, jedyne co byłam w stanie robić to kłaść sobie dłoń na klatce piersiowej, lekko poklepywać i powtarzać w kółko, jak automat; kocham cię, kocham cię, kocham cię, kocham cię, kocham cię… 

Jakby to był zestaw do resuscytacji albo koło ratunkowe. Bo faktycznie tak było. 

Wiesz, ja nie jestem jakimś nowicjuszem. Od równo trzydziestu lat dedykuję swoje życie temu, co nazywa się rozwojem osobistym, życiem świadomym. Uczyłam się i szkoliłam u wielu wspaniałych nauczycieli. Sama zostałam trenerem pracy z oddechem, Dialogu z Głosem, Holistycznego Pulsowania, i generalnie szkoleń miękkich. Z powodzeniem pracowałam z setkami ludzi.

Mam wiele umiejętności radzenia sobie ze stresem, z emocjami, świadomego zarządzania sobą. 
Uśmiecham się pisząc te słowa, bo wtedy zawiodło WSZYSTKO. Naprawdę. Właściwie to nawet nie wiem czy zawiodło, ja po prostu nie byłam w stanie użyć żadnej ze znanych mi metod czy praktyk. 

I znowu, dziś, kiedy o tym myślę, przepełnia mnie podziw i wdzięczność dla Inteligencji Życia.
Tak MUSIAŁO się stać.

 Musiałam zostać tylko ja. I „kocham cię”.

c.d.n.

1 komentarz:

  1. Intrygujący i fascynujący początek. Ten 2016 i dla mnie był traumatyczny.

    OdpowiedzUsuń